Venus ExpressPopełni je sonda
Venus Express, która od ośmiu lat na polecenie ludzkości bada drugą planetę Układu Słonecznego. Dowiedziała się o niej już sporo, a naukowcy liczą, że dzięki samobójstwu, a w zasadzie eutanazji sondy, poznamy Wenus jeszcze lepiej.
W listopadzie 2005 r. Europejska Agencja Kosmiczna chwaliła się Venus Express jak szalona.
"Po dziesięciu latach wracamy na Wenus", pisali w
Wyborczej.
Od misji amerykańskiego Magellana, która zakończyła się w 1994 r., nie mieliśmy bowiem w pobliżu tej niezwykłej, pięknej i niebezpiecznej planety sondy badawczej.
Dlaczego aż trzy przymiotniki?
Wenus dziwaczka
Wenus to siostrzana planeta Ziemi, obie narodziły się w tym samym czasie, blisko 4,6 mld lat temu, i są zbliżone do siebie rozmiarami.
Natomiast z naszego punktu widzenia Wenus to taka ciotka artystka, albo nawet dziwaczka. Kręci się wokół swojej osi w stronę przeciwną niż inne planety Układ Słonecznego (dlatego Wenusjanom słońce wschodzi na "zachodzie", a zachodzi na "wschodzie"). Jej dzień jest dłuższy od roku, bo ten pierwszy trwa 243 ziemskie doby, a ten drugi 224,7 naszej doby. Atmosfera na drugiej planecie naszego Układu jest 90 razy bardziej gęsta niż u nas i w 96 proc. wypełnia ją dwutlenek węgla. Stąd na Wenus panuje mordercza cieplarnia, a temperatura na jej powierzchni dochodzi do 477 st. C. Naukowcy szacują, że gdyby nie CO2, to Wenus, choć orbituje naokoło naszej gwiazdy w mniej więcej dwóch trzecich odległości Ziemia - Słońce, byłaby o przeszło 200 st. chłodniejsza. Na dodatek i na złość naukowcom w wenusjańskim powietrzu pływają obłoki kwasu siarkowego, które szczelnie zakrywają oblicze planety przed niepożądanym wzrokiem Ziemian.
Nic dziwnego, że naukowcy z ESA byli podekscytowani, wysyłając swój "ekspres" w stronę Wenus. Liczyli, że uda im się uchylić woal naszej ponętnej sąsiadki i zobaczyć, jak wygląda pod nim. Na przykład za pomocą fotospektrometru, do którego skonstruowania przyłożyli się polscy naukowcy z Centrum Badań Kosmicznych PAN w Warszawie.
Jak więc w ciągu ostatnich ośmiu lat poszerzyła się nasza wiedza o drugiej planecie Układu Słonecznego?
Śnieg w cieplarni
Sonda krążyła wokół Wenus po bardzo eliptycznej orbicie polarnej. W ciągu 24 godzin robiła jedno okrążenie, przelatując 66 tys. km nad biegunem południowym i zaledwie 250 km nad północnym, zahaczając o górne warstwy atmosfery. Za pomocą siedmiu instrumentów badawczych przyglądała się planetarnej jonosferze, atmosferze i powierzchni.
Dowiedzieliśmy się m.in., że powierzchnię Wenus mogła kiedyś formować tektonika płyt, podobnie jak dzieje się to ciągle na Ziemi. Być może istniały też na niej oceany. Okazuje się bowiem, że Wenus, podobnie jak nasza planeta, gubi górne warstwy swojej atmosfery - ucieka z nich w Kosmos dwa razy więcej atomów wodoru niż tlenu, co wskazuje na cząsteczki wody rozbite w wenusjańskim "powietrzu".
Jak piszą naukowcy z ESA, dzisiaj na Ziemi jest 100 tys. razy więcej wody niż na Wenus. Ale ponieważ obie planety są bliźniaczo podobne i urodziły się w tym samym czasie, można założyć, że na początku miały tyle samo tego życiodajnego płynu.
Sonda zaobserwowała też potężny cyklon kręcący chmurami na biegunie południowym Wenus. A także błyskawice przecinające te chmury. Okazuje się też, że 125 km nad powierzchnią planety istnieje warstwa atmosfery schłodzona do -175 st. C. Bardzo więc możliwe, że pada w niej śnieg. Sonda odkryła też w trochę niższych warstwach wenusjańskiej atmosfery ślady ozonu - gazu, który chroni życie na Ziemi przed promieniowaniem UV ze Słońca.
Niektóre odkrycia Venus Express przyniosły dalsze pytania. Potężne wichury, które obiegają planetę w ledwie cztery ziemskie doby, a więc blisko pięćdziesięciokrotnie szybciej, niż obraca się ona wokół swojej osi, przyspieszają. W ciągu sześciu lat obserwacji ich prędkość skoczyła z 300 do 400 km/godz. Dlaczego?
I dlaczego obroty Wenus wokół jej własnej osi zwolniły o 6,5 min, odkąd ich szybkość zmierzył 20 lat temu należący do NASA Magellan?
Europejska sonda odkryła też, że Wenus może być ciągle aktywna geologicznie. Znalazła bowiem ślady lawy, która wypłynęła z jej wnętrza ledwie 2,5 mln lat temu, czyli w skali geologicznej ledwie kilkadziesiąt sekund temu (gdybyśmy wiek Wenus opisali jako 24 ziemskie godziny)!
Co więcej, czujniki Venus Express wykryły duże różnice w stężeniu dwutlenku siarki w górnych warstwach atmosfery planety. Czyżby jej wulkany ciągle wybuchały jak te na Ziemi?
Ostatnie zadanie
Te wszystkie odkrycia nie wystarczają głodnym sukcesu naukowcom z ESA. Dlatego chcą wykorzystać Venus Express do cna. Kończy się jej już paliwo, więc wkrótce i tak spadłaby na planetę i zapewne spłonęła w jej grubej atmosferze, zanim dotarłaby do powierzchni. Dlatego uczeni zlecą jej ostatnie, samobójcze zadanie.
18 czerwca sonda ma zanurzyć się w górnych warstwach atmosfery Wenus, zejść do 165, a może i do 130 km albo i niżej nad jej powierzchnię, i w ten sposób hamować. Przez przeszło trzy tygodnie będzie badała m.in. ogon magnetyczny planety tworzony podczas zderzenia jej jonosfery z wiatrem słonecznym (Wenus, inaczej niż Ziemia, sama nie generuje pola magnetycznego). Jednocześnie inżynierowie przetestują samo hamowanie aerodynamiczne, które jest techniką wykorzystywaną podczas "cumowania" sond na orbitach planet, bo pozwala zaoszczędzić paliwo i zmniejszyć masę statków kosmicznych.
Jeśli po tym manewrze Venus Express zostanie jakieś paliwo, podniesie się na wyższą orbitę i może jeszcze przez kilka miesięcy będzie dostarczać nam danych naukowych.
Ale jeśli paliwo jej się skończy, sonda spektakularnie, ku chwale nauki, spłonie w wenusjańskiej atmosferze już w najbliższych miesiącach.
Źródło: Wyborcza.pl
Przeczytaj więcej: