Czyli kosmiczne wyprawy Sekcji Astronomicznej
Nadeszła sobota, dzień naszych spotkań w kręgu astronomicznych tajemnic. Listopadowa pogoda nie rozpieszcza nas zbytnio, ale staramy się nie narzekać. Zawsze mamy dla siebie zajęcie. Tak było i tym razem. Z prognoz wiadomym było, że pogoda załamie się w drugiej części zajęć, dlatego postanowiliśmy od razu przejść do rzeczy i udaliśmy się na plac zamkowy, by rozstawić nasz sprzęt. Dzięki uprzejmości Izby Keplera z Muzeum Obozów Jenieckich nadal dysponujemy wypożyczonym teleskopem. I choć niebo zasnuwała mgła skierowaliśmy nasze oczy do starego znanego Księżyca.
Patryk niezawodnie wzbogaca zajęcia udziałem swojego sprzętu. Czasami jest to problem by każdy mógł wystarczająco do swoich potrzeb korzystać z dostępu do teleskopu. Trzy godziny zegarowe, to zbyt mało aby tak liczna grupa zrealizowała wszystkie cele obserwacyjne na dane zajęcia. Tym razem było inaczej. Andrzejkowy wieczór i szalejąca grypa okroiła nasz zespół do najbardziej wytrwałych. Rafał wrócił z chorobowego, ale sporo członków zapadło na nieszczęsnego wirusa.
My wybraliśmy spotkanie z Księżycem na ten Andrzejkowy Wieczór. Czy aby na pewno jest on nam tak znany jak uważamy? Okazało się, że jest jeszcze wiele do zrobienia. Po urządzeniu stanowiska obserwacyjnego do dyspozycji badaczy była wilka mapa Księżyca i wycelowane teleskopy i lornetki w niebo. Księżyc po pierwszej kwadrze wymagał nie lada umiejętności by dokonać identyfikacji tego co widzimy. Bo jak wykazało ćwiczenie jest to wielka sztuka wskazać co nasze oczy widzą. A co widziały? Który to krater, jakie morze, która góra? Cała masa pytań. Wreszcie po dłuższej chwili szczegóły zaczęły pasować do mapy i przyszła radość z wykonanego zadania. Szkice bardzo pomagają w rozpoznaniu obiektów powierzchniowych. Krater Kopernik i Tycho pozwalają się zorientować gdzie jesteśmy, ale reszta już nie jest taka prosta. Ale dlaczego jest tych kraterów aż tyle? Wkrótce wszyscy poznali tajemnicę wielkiego bombardowania oraz metodę oceny wieku kraterów i dlaczego na Księżycu są morza bez wody?
Dzięki mgle musieliśmy przejść do drugiej części zajęć szybciej niż tego byśmy chcieli. Jeszcze wczoraj wspominali niektórzy swoje obserwacje M42 i M45 czy Hiad, że o starym ciągle urzekającym nas Księżycu nie wspomnę. A dzisiaj choćby nie chciał mgła i krople deszczu … taki jest listopad.
Na sali zaczęliśmy organizować nasze miejsce pracy. Już wystarczająco długo czekało to miejsce na takiego zapaleńca jak Kuba i reszta. Stoły poszły w ruch, komputer stanął na swoim miejscu. Teraz wszyscy zobaczą wszystko i wszystkich. Za tydzień pojawi się system dźwięku i będzie komplet. Na ścianach zjawią się mapy i plakaty astronomiczne. Na koniec, gdy szał prac już zakończony, wszyscy usiedliśmy i rozpoczęła się dyskusja o tym jak to człowiek pierwszy raz poleciał w kosmos. Niby temat banalny, ale okazało się, że jest to jedna z najtrudniejszych do rozwikłania zagadek współczesnego świata. Coraz częściej zaczynamy o tym wspominać. Dziadek Patryka wspomniał, że wątpliwości pojawiły się już w krótkim czasie po wielkim tryumfie Gagarina. Ale do dzisiaj nie dowiedzieliśmy się prawdy i ciągle żyjemy w nieświadomości. Czy tak musi być? Z jednej strony problem etyczny a z drugiej duma narodowa i racja stanu.
Na koniec - co czytamy? To nasz stały punkt. Wiedzę trzeba pogłębiać, a przygoda z książką jest naprawdę wspaniała. Pozwala nam odkrywać niesamowite tajemnice. Rafał pochwalił się, że dołączył do grona posiadaczy wspaniałej książki Przemysława Rudzia „Niebo”. Ta niezwykła pozycja jest naprawdę godna polecenia. Łącznie z wydaniem Uranii winna znaleźć się w bibliotece każdego miłośnika. To pozycje na całe lata pasji astronomicznej. Pozwalają korzystać z doświadczeń innych i dają nam nowe możliwości. To nasze najlepsze lekarstwo na niepogodę.
Już dzisiaj szykujemy się do spotkań z Marsem w grudniu i styczniu. Kusi on nas swoją opozycją. Zapewne nie uda się zboczyć szalejących łazików marsjańskich, ale wszyscy czekamy co uda nam się odkryć na nowo. Za tydzień znowu razem. Może pogoda bardziej dopisze.