Cała prawda o Apollo jest zagrożona przez prywatnych zdobywców srebrnego globuJak się okazuje w naszych czasach powstały zagrożenia dla największych osiągnięć astronautycznych człowieka. Nie dość, że we współczesnych społecznościach utrwala się pseudo-wiedza o teorii spiskowej związanej z lotami Apollo, to na dodatek prywatne firmy lądujące robotami na Księżycu mogą stworzyć zagrożenia nie tylko dla zachowania pamięci tych miejsc gdzie człowiek pierwszy raz stanął na srebrnym globie, ale i dla sprzętu pozostawionego tam przez kolejne misje.
Istnieje wiele teorii spiskowych traktujących o tym, że słynny lot na Księżyc w 1969 roku nigdy się nie odbył. Zdaniem wielu, film z tego wydarzenia został nagrany w studiu, a człowiek nigdy nie postawił stopy na Srebrnym Globie. Neil Armstrong, który brał udział w tej misji kosmicznej, udzielił wywiadu, w którym dokładnie opisuje przebieg swojej wyprawy.
Spora grupa ludzi twierdzi, że w 1969 roku technologia nie była na tyle zaawansowana, aby wysłać człowieka na Księżyc i z powrotem. 8 lat wcześniej Rosjanie jako pierwsi zorganizowali udany lot człowieka na orbitę okołoziemską - aby nie pozostawać w tyle, władze Stanów Zjednoczonych miały sfingować misję amerykańskiej załogi na naszego naturalnego satelitę. W tym celu przygotowano podobno specjalne studio nagraniowe, w którym miał powstać film, pokazujący jak człowiek stawia pierwsze kroki na Księżycu.
Zgodnie z pewnymi pogłoskami, sam lot w kosmos się odbył, jednak załoga nigdy nie doleciała do Srebrnego Globu. Z innych dowiadujemy się, że całe przedsięwzięcie nigdy nie miało miejsca i żadna rakieta nie oderwała się od Ziemi.
82-letni Armstrong, w godzinnym wywiadzie udzielonym agencji CPA Australia, starał się jednak dowieść prawdziwości misji kosmicznej Apollo 11. Zapytany o teorie, zgodnie z którymi nagranie z lądowania na Księżycu było sfałszowane, roześmiał się i stwierdził, że gdyby tak było naprawdę, to zapewne któryś z 800 000 pracowników NASA pracujących przy tej misji już dawno ujawniłby prawdę. Tymczasem nie ma żadnego świadka ani innego dowodu świadczącego o nieprawdziwości filmu.
- Ludzie zawsze kochali teorie spiskowe, ponieważ są bardzo ciekawe. Ja się nimi jednak nigdy nie przejmowałem, ponieważ wiem, że ktoś jeszcze poleci w przyszłości na Księżyc i znajdzie mój aparat, który tam zostawiłem – powiedział w wywiadzie Armstrong.
Z wywiadu można dowidzieć się również wielu szczegółów dotyczących misji Apollo 11. Astronauta przyznał, że decyzja o tym, że postarają się dostać na powierzchnię Księżyca, zapadła na miesiąc przed startem rakiety. Armstrong opisał również problemy podczas lądowania na Srebrnym Globie. Gdyby nie nagły zwrot modułu kosmicznego, którego dokonał Armstrong, pojazd osadzony zostałby na pochyłym terenie, a dokładnie na zboczu krateru. Jednak dzięki szybkiej reakcji astronauty, udało się bezpiecznie wylądować.
Alex Malley, który przeprowadzał wywiad, stwierdził po jego zakończeniu, że Armstrong wywarł na nim bardzo pozytywne wrażenie. Opisał tego emerytowanego astronautę, jako osobę niezwykle szczerą, pełną pokory i darzącą dużym szacunkiem Rosjan.
Na to nakłada się współczesne zagrożenia dla tej historii ludzkości w postaci naruszenia miejsc lądowania misji.
Prywatnego podboju kosmosu już się chyba nie uda zatrzymać. Uczestnicy X Prize udowodnili, że prywatne firmy mogą wynieść statek na orbitę, SpaceX lata sprawnie i tanio na ISS, a Planetary Resources zamierza wydobywać metale z asteroid. Teraz dzięki Google Lunar X Prize, rozpoczyna się prywatny wyścig na Księżyc.
A NASA jest zaniepokojone. Nie tyle samym faktem, że któraś z 26 drużyn mogłaby wysłać robota na powierzchnię Srebrnego Globu przed rokiem 2015, ale martwi się o swoją własną historię. W wydanym niedawno oświadczeniu amerykańska agencja kosmiczna wymieniła zasady, które mają doprowadzić do zachowania w nienaruszonym stanie miejsc historycznych lądowań pojazdów NASA.
Wytyczne znane były uczestnikom prywatnego wyścigu na Księżyc od połowy 2011 roku. 24 maja zostały one jednak oficjalnie zaakceptowane przez fundację Google Lunar X Prize i upublicznione.
- NASA uznaje, że te miejsca są ważne dla całej ludzkości i powinny być chronione, by nikt ich nie zniszczył - powiedział John Thornton, prezes Astrobotic Technology Inc., jednej z firm rywalizujących o 20 milionów dolarów nagrody.
Słynny głaz księżycowy z misji Apollo 17. Z lewej strony łazik księżycowyChoć NASA nie ma żadnego sposobu na to, by wymusić na kimkolwiek swoje wytyczne, agencja prosi, aby nie lądować nowymi pojazdami bliżej niż 2 km od miejsc lądowania misji Apollo i 0,5 km od pięciu kraterów po próbnikach programu Ranger. Taki dystans powinien pozwolić na to, by wzniecony podczas lądowania pył księżycowy nie zanieczyszczał starego sprzętu NASA.
A kiedy już prywatne roboty wylądują, nie powinny podjeżdżać bliżej niż na 75 m w przypadku miejsca lądowania Apollo 11 i 230 m w przypadku Apollo 17.
- Jeden fałszywy krok może zniszczyć bezcenny skarb ludzkości - przeczytać można w wytycznych NASA.
Jeśli chodzi o pozostały sprzęt pozostawiony na Księżycu, agencja nie jest tak restrykcyjna. Prosi jedynie, by nie zbliżać się bardziej niż na metr.
Zwolennicy teorii spiskowych twierdzący, że lądowanie miało miejsce, tylko że w hangarze, mają wreszcie swój dowód. Szkoda tylko, że powód, dla którego NASA martwi się o historyczne miejsca jest dużo bardziej prozaiczny, niż chęć ukrycia wielkiej mistyfikacji.
Fundacja X Prize bowiem wprost zachęca uczestników Google Lunar X Prize do zbliżania się do tych miejsc i obiektów, obiecując dodatkowe 4 miliony dolarów za zdjęcia pozostawionego na Księżycu sprzętu. Radzieckie Łunochody również się liczą, tylko że akurat ich losem nikt się nie interesuje.
Przeczytaj więcej: