Jeśli wierzyć astronomom, połowa Europejczyków żyje pod niebem jasnym jak podczas pełni Księżyca. Już nie da się ukryć, że funkcjonujemy w dobie rozświetlania dosłownie wszystkiego. Każde miasto ilekroć iluminuje cenny zabytek, oświetli pomnik czy eksponuje architektoniczny detal, faktem tym się szczyci. Jeśli do tego dodamy reflektory samochodowe, neony i latarnie, ciemność schodzi do podziemia. I to dosłownie.
Na świecie nocnego sztucznego światła przybywa w tempie około 10 proc. rocznie. Nadmiar światła szkodzi korzystającym z gwiezdnej nawigacji ptakom wędrownym, jak i człowiekowi produkującemu w nocy melatoninę, dzięki której „twardo” śpimy. Na szczęście powstają również oazy, które świadczą o potrzebie przebywania w ciemności.
Chatka Górzystów, źródło: strona domowa schroniskaUruchomiony niespełna trzy lata temu w Górach Izerskich pierwszy w Polsce Park Ciemnego Nieba w części znajduje się po polskiej, a po części po czeskiej stronie. Był również pierwszym tego typu parkiem w Europie i jedynym transgranicznym na świecie. Powstawanie tego typu parków jest zjawiskiem stosunkowo nowym. Jednym z pomysłodawców i architektów powstania Parku jest Sylwester Kołomański, astronom z Uniwersytetu Wrocławskiego, który wspólnymi siłami polskich i czeskich naukowców zrealizował ten pionierski projekt.
Jeśli wierzyć astronomom, połowa Europejczyków żyje pod niebem jasnym jak podczas pełni Księżyca. Już nie da się ukryć, że funkcjonujemy w dobie rozświetlania dosłownie wszystkiego. Każde miasto ilekroć iluminuje cenny zabytek, oświetli pomnik czy eksponuje architektoniczny detal, faktem tym się szczyci. Jeśli do tego dodamy reflektory samochodowe, neony i latarnie, ciemność schodzi do podziemia. I to dosłownie.
Na świecie nocnego sztucznego światła przybywa w tempie około 10 proc. rocznie. Nadmiar światła szkodzi korzystającym z gwiezdnej nawigacji ptakom wędrownym, jak i człowiekowi produkującemu w nocy melatoninę, dzięki której „twardo” śpimy. Na szczęście powstają również oazy, które świadczą o potrzebie przebywania w ciemności.
Uruchomiony niespełna trzy lata temu w Górach Izerskich pierwszy w Polsce Park Ciemnego Nieba w części znajduje się po polskiej, a po części po czeskiej stronie. Był również pierwszym tego typu parkiem w Europie i jedynym transgranicznym na świecie. Powstawanie tego typu parków jest zjawiskiem stosunkowo nowym. Jednym z pomysłodawców i architektów powstania Parku jest Sylwester Kołomański, astronom z Uniwersytetu Wrocławskiego, który wspólnymi siłami polskich i czeskich naukowców zrealizował ten pionierski projekt.
- W parku chcemy zachować naturalną ciemność nocną. W dzisiejszych czasach, na skutek zanieczyszczenia światłem, ciemność ta zanika i miejsc takich jak Góry Izerskie jest coraz mniej. Chcemy również wytłumaczyć, dlaczego przyroda potrzebuje ciemności. Pokazując nocne niebo w pełnej okazałości wyjaśniamy, dlaczego w mieście nie ma takiego widoku. Na tym miejskim zobaczymy, co najwyżej, 500 gwiazd, a poza strefą sztucznego światła aż trzy tysiące. To element edukacji ekologicznej – opowiada astronom.
I dodaje: - Zanieczyszczenie nieba światłem powoduje również uboczne skutki ekonomiczne. Dla oszczędności można by przygaszać oświetlenie ulic w porze najmniejszego ruchu albo montować fotokomórki na latarniach. Dlatego zachęcamy sąsiednie gminy, znajdujące się w pobliżu parku, aby montowały boczne osłony na ulicznych lampach tak, aby świeciły tylko w dół. To również jest forma oszczędności.
Mierzenie ciemności
Czy światło można nazwać śmieciem? Okazuje się, że tak.
- Są dwie proste metody. Jedną z nich jest ramka 10 na 10 cm, która liczy ilość gwiazd na niebie. Jeżeli gwiazd w ramce, którą na wyciągnięcie ręki wysuniemy w stronę pochmurnego nieba jest około dwustu, to znaczy, że mamy do czynienia z bardzo czystym od światła, ciemnym niebem. W wielkim mieście, jak Warszawa czy Wrocław, gwiazd zobaczymy niewiele. I to jest najlepszy dowód na to, jak mocno jest zanieczyszczone światłem niebo – opowiada Arkadiusz Lipin, redaktor naczelny czasopisma „Góry Izerskie”.
Ciemne, czyli tak naprawdę rozgwieżdżone niebo, zawsze inspirowało, wzbudzało emocje. Być może z tego właśnie powodu twórcy Parku swoje dzieło nazywają pieszczotliwie astronomicznym ogrodem, w którym dzięki teleskopom, można oglądać Słońce, a w nocy podziwiać kratery Księżyca, Drogę Mleczną czy słynne pierścienie wokół Jowisza.
Góry Izerskie chyba zawsze były wymarzonym miejscem na taką inicjatywę. Niebo nad nimi jest tylko dwa razy jaśniejsze od idealnie ciemnego - efekt doskonale widoczny na zdjęciach z kosmosu. To, że park tam powstał, jest zasługą specyficznej rzeźby tych gór oraz fakt, że są stosunkowo słabo zaludnione. To również świetna lokalizacja, bliskość Wrocławia i Jeleniej Góry. Jednak najważniejsze było to, że faktycznie pomysł wpisał się w zastaną ciemność. W porozumieniu z sąsiednimi gminami, twórcy Parku uzgodnili, że dobrze by było, aby lampy świeciły tylko w dół. Wszystko po to, aby nie zakłócać krainy ciemności i delektować się naturą. Zdaniem Adama Lipina, najwięcej ludzi do parku przyjeżdża z dużych miast:
- Kusi przede wszystkim perspektywa popatrzenia przez teleskop. Jednak wielu patrzy na park jak na dziwactwo. Bo co to znaczy nie świecić? Przecież światło uważane jest za jedno z największych cywilizacyjnych zdobyczy, a teraz mamy je gasić? Tłumaczymy, żeby nie oświetlać fasad budynków, gdyż świeci się w kosmos i tak naprawdę marnuje się pieniądze i energię. To jest tak naprawdę całkowite przewartościowanie myślenia wielu ludzi. I ludziom nie mieści się to w głowach, ale fascynuje i przyjeżdżają – argumentuje.
Chatka bez prądu
Duży, niezamieszkany obszar. Zamknięty, prawie na końcu świata. Na nocnej mapie można zobaczyć, że teren jest jednym z niewielu ciemnych punktów Polski. Struktura masywu powoduje, że jest ciemno, a wierzchołki gór zasłaniają światła wielkich miast. W branży turystycznej schronisko „
Chatka Górzystów” to miejsce kultowe, a Góry Izerskie to dziwny interior, w którym nie ma klimatycznego lata, a w lipcu zdarzają się mrozy. Dlatego miejsce przed laty było zwane "Małą Syberią". W izerskich ciemnościach jest jedną z niewielu „żarówek”, do której dotrzeć nie jest łatwo. Aby zobaczyć coś, czego nie zobaczy się w żadnym innym miejscu w Europie. Jakby tego było mało, właściciele schroniska żyją niemal w zupełnych ciemnościach, zasilając chatkę agregatami.
Kiedyś rejon tętnił życiem. Dzisiaj „Chatka Górzystów” jest pozostałością po dawnej, liczącej 50 domów niemieckiej wsi, którą polskie władze po II wojnie światowej wysiedlili, nigdy ponownie jej nie zasiedliwszy. Co prawda za komuny stacjonowały tam wojska ochrony pogranicza i podobno ocalała wyłącznie z tego powodu. Jak było naprawdę już nikt nie pamięta. Do lat 60-tych wieś nazywała się Wielka Izera i doprowadzono tam tylko prąd i telefon, gdyż Polacy nie potrafili sobie poradzić z cywilizacyjną schedą po Niemcach.
Patrycja przyjechała do Chatki z Warszawy. Twierdzi, że pobyt w takim miejscu to prawdziwy balsam dla skołatanej miejskiej duszy:
- Tutaj nie ma radia czy telewizji. Nie jest to miejsce dla osób lubiących luksus, gdyż za oświetlenie służą świeczki i latarki. W pokojach również jest bez światła i nie ma gniazdek z prądem, a w kominku trzeba samemu rozpalić ogień, a wcześniej porąbać drewno. Wszystko tutaj jest jakby z innej epoki, z innego czasu i muszę powiedzieć, że pobyt w takich warunkach robi niesamowite wrażenie. Zupełnie tak, jakby zatrzymał się czas. Dobrze, że istnieją takie miejsca. Przez chwilę zapomniałam o moim zwariowanym i szybkim miejskim życiu.
Na szlaku wiodącym do „Chatki Górzystów” napotkamy na głazy symbolizujące planety.
Jest astronomiczna ścieżka dydaktyczna, na której układ słoneczny przeskalowano miliard razy. Najciekawsze jednak jest to, że mimo możliwości doprowadzenia do chatki prądu, właściciele tego nie czynią. Być może jest to efekt popularności ekologicznej, nowoczesnej turystyki. To wszystko powoduje, że chętnych do odwiedzin nie brakuje i ludzie w ramach odpoczynku z całego kraju przyjeżdżają na obserwacje, aby nie tylko wędrować po górach, ale i patrzeć w gwiazdy po zmroku. Chatka raczej nie oferuje komfortu, a panujące w niej warunki są niemal spartańskie.
- Z jednej strony można zapytać, co złego w tym, że mamy ciągotki do otaczania się światłem? Ale mnie bardziej interesuje dzisiaj doświadczenie ciemności. W ciemności inaczej słucha się odgłosów natury, wiatru, inna jest cisza. Dźwięk zamknięty w bryle wyobraźni nabiera kształtów. Miejsce jest fantastyczne i ma niesamowity klimat. Podobno, raz na jakiś czas, w parku spotykają się miłośnicy sensacji i UFO. Sympatycy cywilizacji pozaziemskiej w ciemności szukają światełka nadziei na pojawienie się Obcych – uśmiecha się Paweł, 28- letni informatyk, który przyjechał do Parku z Pomorza.
Przeczytaj więcej: