Łuna nad miastemW Krakowie - za sprawą źle zaprojektowanego oświetlenia miejskiego i zanieczyszczeń - zobaczyć możemy najwyżej 200 gwiazd. W Bieszczadach - nawet 7 tysięcy. O zanieczyszczeniu światłem opowiada w wywiadzie dla PAP
dr Tomasz Ściężor z Politechniki Krakowskiej.
PAP: Nocą w mieście nie widać za dużo gwiazd. Dlaczego?
Dr Tomasz Ściężor, Wydział Inżynierii Środowiska Politechniki Krakowskiej: Powody są dwa. Pierwszy powód to złe oświetlenie. Nie chodzi o to, że w mieście jest za dużo świateł, ale że są one źle skierowane. Zamiast oświetlać ulice - oświetlają niebo. A drugim powodem jest emisja zanieczyszczeń do atmosfery. Zauważalne jest to zwłaszcza w zimie, kiedy ogrzewa się budynki paląc węgiel czy koks. Nocne niebo jest wtedy najjaśniejsze - szarobrunatne. To dlatego, że światło jest wtedy dodatkowo rozpraszane na pyłach.
PAP: To sprawka smogu?
TŚ: Tak, można tak powiedzieć. Widzimy ten smog przez źle skierowane światło. Jeśli chodzi o to, jak oświetlone są ulice - jest coraz lepiej. Jednak najgorzej jest w przypadku oświetlenia osiedlowego. Tam dominują lampy "ozdobne", które źle spełniają swoje funkcje. Weźmy np. takie lampy o kształcie kuli. One słabo oświetlają podłoże - często pod lampą widać cień od oprawy, a całe światło trafia w okna domów i w niebo. Pod lampami jest więc najciemniej, a jasno jest nad nimi. To nie jest prawidłowe oświetlenie. Lampy powinny być skierowane na chodnik, na podłoże. Dużo złego robi też wadliwe oświetlenie zabytków.
Prezentacja LP (Light Pollution) na podstawie programu StellariumPAP: A czy oprócz astronomów komuś zanieczyszczenie światłem przeszkadza?
TŚ: Wszystkim, począwszy od świata zwierzęcego. Jak wynika z naszych badań, w Krakowie w ciągu jednej trzeciej nocy bezksiężycowych powierzchnia gruntu oświetlona jest bardziej, niż kiedy Księżyc jest w pełni. W ciągu roku mamy więc jakby dużą liczbę nadprogramowych nocy "księżycowych". To ma znaczny wpływ na funkcjonowanie zwierząt. Jeśli chodzi o ludzi jest podobnie. Nasz zegar biologiczny wymaga tego, by w nocy było ciemno. Chodzi tu o produkcję tzw. hormonu snu - melatoniny. Powoduje on, że człowiek budzi się wyspany. A melatonina jest produkowana wyłącznie w ciemności. Nadmiar sztucznego światła w nocy nam przeszkadza i jesteśmy niewyspani.
PAP: Jak pana zespół badał zanieczyszczenie światłem?
TŚ: W około 20 punktach w Krakowie - a kontrolnie również w Beskidzie Żywieckim i w Bieszczadach - niezależnie od pogody, każdej nocy przez rok prowadziliśmy pomiary jasności nocnego nieba. Mierzyliśmy też poziom oświetlenia gruntu przez nocne niebo. Daje się zauważyć m.in. to, że im bardziej w mieście zachmurzone jest niebo nocą, tym jest tam... jaśniej. Do tego stopnia, że można nawet czytać gazetę. A przecież w naturze tendencja jest odwrotna - w Bieszczadach im więcej jest nocą chmur, tym jest ciemniej - obłoki zasłaniają jedyne naturalne źródło światła, czyli gwiazdy. Bo Bieszczady to jedyne przez nas stwierdzone w Polsce miejsce, gdzie istnieje naturalny poziom zanieczyszczenia świetlnego. Reszta Polski jest zaśmiecona światłem i od miast w niebo bije potężna łuna.
PAP: A co to jest łuna?
TŚ: Łuna miasta, czy też wyspa świetlna, to pochodzące od miasta światło, które się rozprasza na drobinach w powietrzu i rozświetla niebo. Jeżeli zbliżamy się do Krakowa, taką czapę świetlną widać już z odległości 25-30 km od centrum. W Małopolsce najciemniej jest w rejonie Miechowa, gdzie władze gmin wyłączają na noc oświetlenie uliczne. Za to w gminie Jeleśnia w Beskidzie Żywieckim wprowadzono program ochrony nocnego nieba i są wymieniane oprawy lamp. Efekty są widoczne podwójnie - po pierwsze niebo jest tam ciemne, a po drugie - gmina oszczędza. Instalowanie prawidłowych opraw pozwala zachować oświetlenie ulic na takim poziomie jak wcześniej i zmniejszyć moc żarówek o 30 proc.
PAP: Czy różnice w jasności nieba w różnych rejonach w Polsce są duże?
TŚ: W najlepiej umiejscowionym obserwatorium astronomicznym w Polsce - na Suhorze (Gorczański Park Narodowy - PAP) niebo jest 20-30 razy jaśniejsze niż w Bieszczadach. Za to w Krakowie niebo jest aż 80 razy jaśniejsze niż w Bieszczadach.
PAP: Czyli ile gwiazd można tam zobaczyć?
TŚ: W Bieszczadach, jak spojrzy się w górę, można zobaczyć 6-7 tys. gwiazd, a w Krakowie w najlepszą możliwą noc widać około 200 gwiazd. Nie widać tu nawet Drogi Mlecznej. A w Bieszczadach Droga Mleczna wygląda jak chmury na niebie.
PAP: A ile gwiazd byłoby w Krakowie widać, gdyby oświetlenie było wszędzie dobrze zaprojektowane?
TŚ: Można szacować, że byłoby wtedy widać 1-2 tys. gwiazd.
PAP: Czyli warto walczyć o ciemne niebo?
TŚ: Oczywiście. Są dwie strony medalu. Jedna to astronomiczna - niebo jako dar naturalny. Chcemy mieć czystą wodę czy czyste lasy i powinniśmy też chcieć czystego nieba. A druga strona medalu to strona zdrowotna - człowiek dla zdrowia i dobrego snu potrzebuje ciemnego otoczenia. Ale trzeba tu podkreślić: nie walczymy z oświetleniem. Nie o to chodzi. Chcemy tylko, by było ono dobrze skierowane.
Rozmawiała Ludwika Tomala (PAP)
Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl
Przeczytaj więcej: