Kometa ISON - wydarzenie rokuNie tylko ISON spogląda na nas z nieboskłonu, ale to ona zrobiła sobie największą reklamę swoim ikarowym lotem ku Słońcu. Prawdopodobieństwo, że przetrwa jest bliskie zeru i tylko nadzieją, że a nuż się uda daje ta niepewność co do konsekwencji spotkania w dniu 28 listopada. My jednak pamiętamy, że do obserwacji pozostają jeszcze co najmniej cztery inne komety, a to może być jeszcze nie koniec. Z takim nastawieniem zebraliśmy się jak w każda sobotę w naszej podziemnej bazie astronomicznej. Bo choć komet na niebie bez liku, to bez dobrej pogody nic nie zobaczymy i taka jest prawda … oczywista.
Pogoda pogodą, a przed nami jak zawsze mało czasu i masa pracy. W ostatnim etapie przygotowań jest projekt MiniSat. Nim nasza sonda poleci do granic kosmosu musimy przejść weryfikację projektu, a nas tym pracują nasze kobiety … i już mamy projekt gotowy. Poleciał mailem do komisji i teraz tylko czekać. A to dopiero początek.
Pan Stefan z niezwykłą precyzją tnie kolejne elementy naszego planetarium. Wiadomo gdzie jest światełko w tunelu, ale roboty końca nie widać i tylko Stefan może go (koniec) widzi. Firma skąd miały płynąc materiały na konstrukcję właśnie upadła i trzeba szukać gdzie indziej. Jak tak dalej pójdzie, to nasz projekt wykończy wszystkie firmy w mieście. Co za czasy.
Udało się za to poskładać nasze komputery, którym niektóre komponenty przestały działać. No cóż liczenie danych 24/dobę nie należy do zadań łatwych, ale nauka wymaga poświęceń. Obliczenia ruszyły dalej naprzód i jeszcze tylko mała modernizacja nas czeka, ale to się nie pali … jeszcze nie pali, bo P4 zasuwa ciągle na 47°C, a to dla wentylatora już pożar. Trzeba go będzie czymś ugasić.
Michał zmierzył się z całym układem egzoplanetarnym. I nawet mu zaczyna wychodzić. Za tydzień coś niecoś dokończy a my z nim razem uruchomimy naszą wersję Keplera. O szczegółach następnym razem, bo teraz za wiele jeszcze ich nie ma.
No i najważniejsze … skąd te komety się wzięły? Były takie czasy, jak sądzą astronomowie, że wnętrze układu odwiedzały większe ilości komet, może nawet masowo go zbombardowały i stąd woda na Ziemi. Teoria coraz mocniejsza, bo wszystko wskazuje, że woda w oceanach nie pochodzi z czasów formowania planety. A więc przyleciał na skrzydła Pań ogoniastych (niektórzy mówią, że to warkocze). Czy jednak coś je wrzuciło do środka, czy tylko wciągnęło? Tego nie wie nikt. Choć szukano brązowych karłów i innych takich niezwykłych obiektów połączonych grawitacyjnie ze Słońcem. Oczywiście pięć komet wiosny nie czyni i o ingerencji z zewnątrz nie ma co mówić, ale jak ogłaszano rok 2013 rokiem komety, to niewielu w to do końca wierzyło. Co prawda ISON, bo o niej była wtedy mowa, zapowiadała się nieźle – choć nie wiem dlaczego tak się zapowiadała – w dniu 28.11.2013 najprawdopodobniej skończyła paskudnie ginąc w koronie Słońca. Tak znika wile komet. Odkrywają je pasjami miłośnicy astronomii na zdjęciach SOHO i innych obserwatoriów słonecznych. Ale ta kometa przybyła z daleka. Z rubieży naszego Układu Słonecznego. Niestety sukces jej miał się zacząć po przejściu peryhelium, a tu doczekaliśmy się rozpadu na naszych oczach.
Za to masa ludzi dowiedziała się więcej o kometach i jeszcze więcej. A to jest najwyższe. Polowanie na te kocie ciała niebieskie nie jest łatwa. Niewielu ja widziało, a co dopiero sfotografowało. Za to w sieci widzieli wszyscy, lub prawie wszyscy. Poniższa galeria niech pomoże nie zapomnieć nie tylko o tej ale i pozostałych kometach. Astronomia to najlepsza przygoda ludzkości. Wiedzie nas przez nasze dzieje od samego początku z różnym skutkiem. Pamiętajmy, że aby oglądać komety nasze miasta winny zmniejszyć emisje światła sztucznego, którym zasypujemy niebo nocne. Jeśli to się przełoży na taka alternatywę, to tylko z korzyścią dla nas samych. A o tym jakie jest to nocne nieba zaczniemy badania już za niedługo w projekcie Globe at Night.
Przeczytaj więcej: