Życie na Ziemi często stawało na krawędzi. Ale tym razem ta krawędź jest niezwykle ostraNiedawno astronomowie rosyjscy ogłosili, że nadciąga kolejny Armagedon, a przynajmniej jego zwiastun w postaci planetoidy zagrażającej Ziemi. Dla naszej planety to żadna nowość. Dla życia na naszej planecie też to nie nowina. Ale już dla nas, ludzi, to prawdziwa powtórka z rozrywki. A dopiero oderwaliśmy się od planety, ledwo odwiedziliśmy najbliższego Srebrnego Towarzysza i to miałoby być tyle? Nie tak prędko.
Na poprzednich zajęciach pokazaliśmy sobie jak ogromnym wysiłkiem ludzkość dotarła na Księżyc. Cała przygoda z wyprawą w kosmos to tak niesamowite osiągnięcie, że zastanawiamy się czy aby dałoby się to powtórzyć. I jak się okazuje nie byłoby to takie łatwe. Ale skoro zbudowaliśmy tak piękną rakietę jak Saturn V, to potrafimy wszystko. Ale czy na pewno?
Na każdym naszym spotkaniu rodzi się więcej pytań niż pojawia się odpowiedzi. Taka jest nauka. Do tego wiele odpowiedzi staje przed bezwzględna weryfikacją, co rodzi kolejne pytania. Woda kometarna nie jest tą samą wodą, która płynie w naszych kranach i w której kąpiemy się każdego lata na wakacjach. A wydawało się to takie proste. Badaliśmy je z daleka, a teraz dotarliśmy do jednej z nich i … znowu przyjdzie nam szukać odpowiedzi prze kolejne misje kosmiczne. Misja Rosetty dała nam najważniejsza odpowiedź jakiej miła poszukać.
Poznanie historii Ziemi okazuje się równie trudne jak sięganie komet. Ale życie na naszej plancie jest bardziej niezłomne niż nam się wydaje. Przetrwało już wiele przeciwności i kolejne strachy …. wyślemy na lachy. Za nami już sześć wielkich wymierań, a każde inne od poprzedniego. Czasami zastanawiamy się, czy życie to jakiś wyjątek, czy generalna reguła Wszechświata i stąd jego nieśmiertelność. A to co dzieje się u nas równie dobrze może wydarzyć się wszędzie, na każdej innej Drugiej Ziemi.
Tym razem dyskusji poddaliśmy witalność ziemskiego życia. W dobie kolejnych odwiedzin planetoid w naszych okolicach i spadku niektórych mniejszych odłamków kosmicznych coraz częściej się dyskutuje się w mediach co z tym faktem da się zrobić? Czy te potężne rakiety, rzesze naukowców i inżynierów jest w stanie zrobić cokolwiek by ocalić ludzkość? Z jednej strony mamy kilka ciekawych pomysłów, ale na tym się kończy. Gdy sięgniemy do blizn na naszej Ziemi, czy na najbliższym Księżycu, okaże się, że skala zjawiska po prostu nas przerasta. Już od 10 tysięcy lat trwa wielkie wymieranie i nikt tego, prawie nikt, nie dostrzega. Jak to więc jest z tym wymierniem?
Okazuje się, że nawet badając wielkie kataklizmy w historii naszej planety, z których śladami przyszło nam się spotkać w geologii, życie w tych okolicznościach nie znikało gwałtownie. Proces trwał przez tysiące, a nawet setki tysięcy czy miliony lat. Tak było z dinozaurami, a nawet wcześniej. Hipotetyczna Era Ziemi Śnieżki też nie zmiotła życia jednym pociągnięciem. I choć filmy, animacje i książki pokazuję je jak to w zastraszającym tempie życie wymarło, prawda jest inna. Bardziej trywialna. Katastrofy miały miejsce, a życie radziło sobie lepiej lub gorzej z przetrwaniem drogą ewolucji. Czasem było życia mniej lub więcej na powierzchni, w oceanach i pod ziemią, ale nigdy nie było tak źle jak teraz. A przyczyna … człowiek. Nawet zderzające się z planetą planetoidy nie doprowadzały do tak zastraszającego tempa ginięcia gatunków czy dewastacji środowiska roślinnego jakie można zaobserwować obecnie. A jednak nadal bardziej obawiamy się nadlatującej planetoidy niż samych siebie.
Wszystko dlatego, że potrafimy się bać wielkich liczb pokazujących ile to megaton energii wydzieli się w czasie kolizji, niż zdać sobie sprawę z tego czego sami dokonujemy codziennie. A wystarczy tylko wyjrzeć za okno do śmietnika by zobaczyć tam tony odpadów wyrzucanych do środowiska innych mieszkańców planety, które to odpady są bardziej katastrofalne dla nich niż wszystkie zderzenia w historii („Inwazja plastiku” - Jeb Berrier ukazuje tragiczny wpływ plastiku na środowisko naturalne i nasze zdrowie.). Pływające po ocenach plamy śmieci, i dodawane 200 tys ton plastiku rocznie w skali cywilizacji nie robi wrażenia na nikim. Wszystko dlatego, że energia tego zniszczenia rozkłada się na prawie 7 mld istot ludzkich. W ciągu ostatnich 500 lat zginęło 80 gatunków ssaków, a według ostatnich analiz obecnie znika od 27 tysięcy do 40 tysięcy gatunków rocznie. Wygląda na to, że współczesne tempo znikania ssaków odpowiada temu, co widzimy podczas masowego wymierania, nawet jeśli przyjmiemy bardzo restrykcyjną definicję tego zjawiska. Przypomnijmy, że tzw. Normalne tempo to giniecie 2 gatunków ssaków na milion lat.
Czy więc NEO stanowią zagrożenie dla życia na Ziemi? Wygląda na to, że nie – takie są fakty. To my stajemy się realnym zagrożeniem dla naszej planety. A jak mawiają optymiści planeta potrafi sobie poradzić z różnymi problemami. Może wielkie wymierania to taki właśnie naturalny sposób na rozwiązywanie problemów … z krnąbrnymi mieszkańcami?
Przeczytaj więcej: