Olimpiada Astronomiczna przebiega w trzech etapach.
Zadania zawodów I stopnia są rozwiązywane w warunkach pracy domowej.
Zadania zawodów II i III stopnia mają charakter pracy samodzielnej.
Zawody finałowe odbywają się w Planetarium Śląskim.
Tematyka olimpiady wiąże ze sobą astronomię, fizykę i astronomiczne aspekty geografii.
Organizatorem konkursu astronomicznego jest Fundacja dla Uniwersytetu Jagiellońskiego a patronat nad akcją sprawuje Obserwatorium Astronomiczne im. Mikołaja Kopernika będące instytutem Wydziału Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Zobacz szczegóły »
30 lat od katastrofy promu Challenger. 73 sekundy lotuMija właśnie 30 lat od katastrofy promu Challenger. Był to pierwszy z dwóch tragicznych wypadków ery wahadłowców.
Rok 1986 zapowiadał się dla NASA nieprzeciętnie. Już 12 stycznia wystartował prom Columbia do misji STS-61-C. Lot zakończył się lądowaniem w bazie Edwards 18 stycznia. Była to pierwsza z planowanych aż 15 misji promów kosmicznych na 1986 rok. Miał to być zwiastun nowych czasów dla załogowych misji kosmicznych – dostęp na orbitę miał być coraz tańszy i powszechniejszy. Półtora tygodnia po lądowaniu STS-61-C nastąpił start wyczekiwanej misji STS-51-L. Start z platformy LC-39B nastąpił o godzinie 17:38 CET. Załogę promu Challenger stanowili:
Francis Scobee, dowódca,
Michael Smith, pilot,
Ellison Onizuka, specjalista misji,
Judith Resnik, specjalistka misji,
Ronald McNair, specjalista misji,
Christa McAuliffe, specjalistka ładunku, pierwsza nauczycielka w kosmosie,
Gregory Jarvis, specjalista ładunku.
Załoga Challengera w tragicznym locie STS-51-L / Źródło: NASAWskutek serii prostych zaniedbań, braku odpowiedniej kontroli oraz komunikacji, NASA pozwoliła na start wahadłowca w niesprzyjających warunkach (niska temperatura), co z kolei spowodowało odkształcenie źle zaprojektowanej uszczelki rakiety SRB.
Z powodu tego odkształcenia oraz wskutek silniejszego porywu wiatru, z jednej z rakiet SRB zaczął wydobywać się płomień, skierowany ku wspornikowi oraz zbiornikowi na paliwo ET. Człon SRB częściowo odczepił się od wsporników, a następnie uderzył w zbiornik ET. Nastąpiło rozerwanie zbiornika paliwa oraz promu Challenger. To wydarzenie miało miejsce na wysokości 14,6 kilometrów.
Kabina załogi przetrwała rozerwanie promu w mniej więcej nienaruszonym stanie. Przynajmniej część załogi przeżyła zniszczenie promu i była świadoma katastrofy. Wszyscy jednak zginęli w chwili, gdy kabina uderzyła w ocean z przyśpieszeniem równym 200g, ponieważ ten element promu nie posiadał “zapasowego” lub “ratunkowego” systemu lądowania.
Start i katastrofa wahadłowca Challenger / Źródło: NASA
Warto dodać, że problem z uszczelkami rakiet SRB był już wtedy znany (doświadczony łącznie w czternastu lotach wahadłowców, np. STS-2 czy STS-51-B). Problem ten został jednak zignorowany zarówno przez menedżerów programu, jak i inżynierów firmy dostarczającej rakiety SRB, którzy mając świadomość niebezpieczeństwa, nie zdecydowali się na czasowe wstrzymanie lotów. Wreszcie, pomimo protestów związanych z warunkami pogodowymi (np. ze strony Rogera Boisjolya), NASA zdecydowała o przeprowadzeniu misji STS-51-L.
W sumie seria wydarzeń i złych decyzji, które miały miejsce od początku programu STS oraz ograniczenia konstrukcyjne wahadłowca doprowadziły do pierwszej katastrofy promu kosmicznego. W jej wyniku program został zatrzymany na 975 dni, w trakcie których wprowadzono szereg usprawnień w procedurach i konstrukcji promu kosmicznego.
Pozwoliło to na przeprowadzanie bezpiecznych lotów przez kolejne siedemnaście lat, jednak ze znacznie niższą częstotliwością i przy znacznie wyższych kosztach. Po katastrofie Challengera los promów kosmicznych stanął pod znakiem zapytania. Tragiczny lot Challengera był 25-tą misją w historii programu wahadłowców. Istniało duże ryzyko kolejnych tragedii, zatem trzeba było dokładnie zbadać przyczyny katastrofy i podjąć odpowiednie kroki.
W pierwszych miesiącach po tragedii, NASA wstrzymała planowane loty wahadłowców, czekając na wyniki śledztwa. Kolejny lot odbył się dopiero 29 września 1988 roku, ponad dwa lata po tragedii. NASA w tym czasie została zobowiązana do wdrożenia restrykcyjnych procedur bezpieczeństwa.
Agencja wprowadziła szereg zmian, m.in. powołano Biuro ds. Bezpieczeństwa, Niezawodności i Nadzoru Jakości, rozpoczęto także proces przeprojektowania rakiet dodatkowych, zmieniono pokładowe systemy bezpieczeństwa i ograniczono częstotliwość lotów. Skonstruowany został również nowy prom – Endeavour.
Nigdy później w historii nie odbyło się 9 lotów w ciągu jednego roku (kiedy miało to miejsce w 1985 roku). Następnie już nigdy nie planowano tak dużej ilości startów, aczkolwiek w pierwszej połowie lat 90. XX wieku przeprowadzano po 6-8 misji rocznie.
Katastrofa Columbii w 2003 r. przypomniała o tragicznych wydarzeniach sprzed kilkunastu lat. Choć dwa wypadki na 113 misji, nie wydają się raczej znaczącą liczbą – NASA nie mogła sobie na to pozwolić. Prawdopodobieństwo ocalenia załogi w takim przypadku jest niemalże równe zeru. Koszty i ostateczny cel misji – podróże w kosmos – działały na niekorzyść postrzegania programów wahadłowców przez opinię publiczną.
Siedemnaście lat później doszło do drugiej i ostatniej tragicznej katastrofy promu kosmicznego. Przyczyny utraty promu Columbia także miały związek z niedostateczną kontrolą jakości i akceptacją znanego ryzyka. Wówczas stało się jednak jasne, że czasy wahadłowców dobiegają już końca i trzeba je będzie zastąpić nową konstrukcją.
Tym pojazdem jest kapsuła MPCV Orion, której pierwszy bezzałogowy lot – po latach opóźnień spowodowanych różnymi względami – nastąpił w grudniu 2014 roku, a pierwszy załogowy lot nastąpi nie wcześniej niż w 2021 roku. MPCV Orion będzie służyć do lotów poza bezpośrednie otoczenie Ziemi. Loty na niską orbitę okołoziemską już niebawem będą obsługiwane przez komercyjne kapsuły, zaprojektowane i zbudowane w zupełnie innym trybie niż wahadłowce.
Misje załogowe zawsze będą charakteryzowały się dużym ryzykiem. Jest dość prawdopodobne, że w ciągu kilkunastu najbliższych lat dojdzie do kolejnej katastrofy, która pochłonie życie astronautów. Niezależnie od ryzyka, misje załogowe będą jednak jednym z głównych motorów rozwoju technologii oraz eksploracji Układu Słonecznego.