Niewiele brakowało, a doszłoby do kolejnej kolizji w kosmosie w ostatnim czasie. Załoga musiała ewakuować się do przycumowanego statku Sojuz i zabezpieczyć drzwi. Informacja o kolizyjnym kursie ze starym silnikiem rakietowym nadeszła na tyle późno, że nie można było zmienić położenia stacji, by uchronić załogę. Ryzyko co prawda nie było zbyt wielkie, ale dokładność wyliczeń i pomiarów trajektorii obiektów tak małych jest na tyle mała, że zawsze mówi się jedynie o prawdopodobieństwie kolizji. Co znaczy, ze mimo iż jest ono niewielkie może do niego dojść.
I tak też mogło się stać teraz. Ufff ... Tym razem się udało.
Sprawa nie jest nowa. Specjaliści ostrzegali już wile lat temu, że przy budowie stacji orbitalnych, a nawet przy lotach w kosmos należy się liczyć z takim ryzykiem. Wile odłamków jest ściśle śledzonych, szczególnie te większe, aby w porę móc dokonywać korekt. Ale to nie betonowa autostrada i stacji ważącej wile ton nie da się tak po prostu przemieścić.
Wile takich odłamków pozostaje po poprzednich lotach różnych rakiet. Czasami spadają one do atmosfery i spalają się w niej. Większe potrafią spaść na powierzchnię Ziemi. Co już może być niebezpieczne. Zdarza się, że rakieta w czasie startu ulega awarii i eksploduje na dużej wysokości (Ariane 4 - 1996 rok) wtedy szczątki trafiają nawet na orbitę okołoziemską i krążą tam przez wiele lat, co też stanowi zagrożenie dla kolejnych startów.
Jest wile projektów usunięcia takiego krążącego po orbitach złomu. Jednym z projektów jest ciągnięcie za statkiem kosmicznym ogromnej sieci łowiącej odpady jak ryby w morzu. Niestety wszystko to tylko teoria -na razie. Mamy nadzieję, że w końcu zostanie z tym zrobiony porządek. Chyba, że ktoś uważa, iż najpierw musi zginąć człowiek, aby coś można z tym było zrobić.
Na koniec jakby na pocieszenie. Prom DISCOVERY nie mógł wystartować ponieważ w czasie napełniania zbiornika wodorem doszło do wycieku. tym razem obeszło się bez katastrofy. Ale awaria jest poważna, na tyle, że NASA może nie zdążyć na czas wysłać promu z misją, który miał przeprowadzić montaż baterii słonecznych na ISS. Sprawa jest o tyle poważna, że za 3 dni prom już nie będzie w stanie dotrzeć do ISS - skończą się tak zwane okna startowe. W ten sposób może ni dojść do misji STS-119. Lepiej dmuchać na zimne.