Mam nadzieję, że majowa zagadka nie była zbyt trudna.
Zjawiskiem odpowiedzialnym za oba efekty obserwowalne na naszym niebie jest
ekstynkcja atmosferyczna. Nazwa może trochę dziwna, ale samo zjawisko jest bardzo ważnym efektem który muszą uwzględniać astronomowie w swoich obserwacjach.
Na spotkaniach przy teleskopie często przypominamy, że obserwacja obiektów w pobliży zenitu jest najłatwiejsza, bo można zobaczyć nawet najsłabsze galaktyki. Winne jest pochłanianie i rozpraszanie światła przez atmosferę. I to jest meritum działania ekstynkcji. W ciągu dnia dochodzi do rozpraszania światła w atmosferze, a najsilniej rozprasza się światło o dużej częstotliwości (krótkiej fali). Czyli niebieskie, dlatego niebo jest tego koloru - pod warunkiem braku chmur - natomiast wieczorem Słoce zbliżając się do horyzontu widoczne jest przez bardzo grubą warstwę atmosfery. Wielokrotnie grubszą niż patrząc w zenicie. Dla ciała na wysokości 5 stopni nad horyzontem mamy aż 10,4 raza a w horyzoncie 38 razy grubszą warstwę do pokonania niż w zenicie. Inaczej mówiąc światło w linii horyzontu ma do pokonania 38 razy dłuższą drogę.
Osłabienie natężenia przechodzącego przez atmosferę wyraża się wzorem:
IM=I0*pM(λ)
Gdzie:
IM - natężenia światła po przejściu przez M warstw atmosfery
I0 - natężenia światła po przejściu przez 1 warstwę atmosfery (w zenicie)
p(λ) - współczynnik osłabienia zależny od długości fali świetlnej po przejściu przez M warstw atmosfery
M - ilość warstw atmosfery (M=1 dla zenitu, dla wysokości 30 stopni M=2, ale już dla 5 stopni wynosi 10,4)
I tak dla nadfioletu (λ = 3000Å) p(λ) wynosi 0,0011, a dla czerwonego światła(λ = 8000Å) 0,939 - czyli jest prawie przeźroczysta atmosfera da fal czerwonych. Stąd przy tak grubej warstwie atmosfery jaką mamy przy zachodzie słońca, najwięcej fal czerwonych dociera do nas, a fal krótkich jest bardzo niewiele - osłabienie sięga 200 trylionów razy.
Regulamin Astrokonkursu